Bywa różnie, jedni mówią, że czuli to od zawsze, inni w szkole czy po maturze, ale zdarza się jeszcze później… ja skończyłam studia, pracowałam i zastanawiałam się jak to moje życie będzie wyglądać za 5 czy 10 lat… marzyłam o wspaniałym, kochającym mężu i gromadce dzieci… jednak jakoś się na to nie zanosiło a może życie zakonne?- pomyślałam, ale zaraz za tym „nie to niemożliwe”, nie ja, przecież jestem taka…i nie znam żadnych sióstr… w ogólne zakon- ale jaki? Jest ich tak wiele – wpisz w wyszukiwarce internetowej zakony żeńskie:) i choć to było mocne uderzenie, to wtedy świat zwyciężył, zostawiłam myśli o tym bardzo tajemniczym i nieznanym dla mnie życiu zakonnym…ale Pan Bóg daje drugą szansę człowiekowi…tylko trzeba chcieć Go słuchać a najpierw zadecydować, że chce się z Bogiem żyć w przyjaźni, spotykać Go w codzienności, zmieniać się dla Niego… i tak też było ze mną, najpierw moje nawrócenie, choć oczywiście nie oznacza to, że nawrócenie równa się życie zakonne, tak nie jest… ale wróćmy do mnie, nawrócenie, zmiana życia, radość i szczęście temu towarzyszące, ale i tętniące we mnie pytanie o moją przyszłość, choć tak naprawdę rozważałam dwie drogi: życie rodzinne lub samotne. I poprosiłam Pana Boga o odpowiedź i modliłam się bym umiała przyjąć to co mi zaproponuje. I co usłyszałam? Zakon. W pierwszej chwili mówię to niemożliwe, to nie wchodzi w grę, to nie dla mnie…ale przypominam sobie jak deklarowałam, że chcę pełnić Wolę Bożą, i powiedziałam TAK, zawierzając się Bogu, ufając, że On wie co robi i poprowadzi mnie…przypomniała mi się też sytuacja sprzed lat, gdy pomyślawszy o zakonie nie wiedziałam co robić dalej, gdzie pójść…ale teraz już wiedziałam, przede wszystkim, że trzeba działać a nie czekać jak strach czy niepewność zastopują mnie…poszłam porozmawiać ze znajomym księdzem, mówiąc co czuję i że nie wiem co teraz robić…porozmawialiśmy, on mnie pokierował, skontaktował z Siostrami i powiedział „jedź i zobacz”- co polecam wszystkim zastanawiającym się. I można by rzec pojechałam, zobaczyłam i zostałam…co jest oczywiście pewnym skrótem…, ale po kilkuletniej wędrówce pisze to szczęśliwa nowicjuszka; dzięki Ci Panie!