Oratorium św. Jana Bosko w Garbowie

Jak rozwinąć skrzydła, to tylko na półkoloniach w Garbowie

Od kilku, a pewnie nawet kilkunastu już lat, w sezonie wakacyjnym Siostry Salezjanki wraz ze swoimi młodymi współpracownikami organizują półkolonie dla dzieci i młodzieży. Nie inaczej było i tego roku – rodzinny klimat, radość i poczucie wspólnoty pozostają od wielu już lat znakiem rozpoznawczym tej propozycji spędzania wakacyjnego czasu.

O tym, że półkolonie organizowane przez Siostry mają już swoją renomę i cieszą się dużym zainteresowaniem mieszkańców Gminy Garbów (i nie tylko) świadczy choćby fakt, iż w ciągu 6 dni od rozpoczęcia zapisów lista została zamknięta z powodu wyczerpania miejsc. I tym sposobem 126 dzieci trafiło „pod skrzydła” sióstr, wychowawców oraz animatorów. Termin „skrzydła” nie jest tu użyty bez powodu, gdyż kanwę programu wychowawczego stanowił film „Rio”, którego głównymi bohaterami są właśnie ptaki. Pozwoliliśmy się przenieść w egzotyczne klimaty także przez hiszpańskie nazwy grup i zajęć warsztatowych, by to, co zwyczajne i dobrze nam znane uczynić trochę bardziej kolorowym i zaskakującym. Hasło tegorocznych półkolonii „rozwinąć skrzydła” dobrze oddaje zasadniczy cel, jaki przyświecał wychowawcom – pomóc uczestnikom rozwijać ich zainteresowania, motywować ich do pokonywania trudności, do budowania relacji w grupie rówieśniczej, a także pokazać bezcenną wartość, jaką jest wolność i źródło, z jakiego można tę wolność czerpać pełnymi garściami, czyli samego Jezusa Chrystusa.

Tegoroczne zajęcia odbywały się w gościnnym i przestronnym Zespole Szkół w Garbowie. Poranną ciszę już przed godziną 10.00 zaczynały wypełniać odgłosy dziecięcych zabaw i muzyki i tak już było, aż do zakończenia półkolonii, czyli do godziny 16.00. Po porannym wprowadzeniu w temat dnia dzieci udawały się na krótkie spotkanie w grupie – by w gronie rówieśników porozmawiać o ważnych sprawach, takich jak zaufanie, odpowiedzialność, relacje rodzinne, skromność, wolność. Po drugim śniadaniu uczestnicy mieli siłę zmierzyć się z zadaniem dnia – np. z podchodami, olimpiadą sportową, czy meczem piłki nożnej i zawodami w zbijaka. Popołudnie na półkoloniach wypełniały zajęcia warsztatowe, podczas których pod opieką wychowawców można było m.in. pouczyć się języka hiszpańskiego, zatańczyć sambę, zrobić sobie lub komuś kolorową bransoletkę, pograć w mało znane już gry podwórkowe, czy wykonać elementy wielkiego globusa.

Były także takie dni, w których cisza panująca w garbowskiej szkole zwiastowała, że dzieci udały się na wycieczkę. Półkoloniści mieli okazję przejechać się kolejką wąskotorową z Karczmisk do Opola Lubelskiego i Poniatowej, gdzie w dość tropikalnych warunkach mogli upiec sobie kiełbaskę na ognisku. Jeden z gorących dni (jak się potem okazało – ostatni z tych słonecznych) spędzili na basenie, korzystając z kąpieli, zjeżdżalni, no i oczywiście opalając się w promieniach słońca. Ostatnim wyjazdem była wycieczka do kina na sympatyczny film o psie ratującym pingwiny.

Ale półkolonie to nie tylko zorganizowane zajęcia i wycieczki, chociaż są one bardzo ważne. Nie zabrakło bowiem czasu na chwile modlitwy, pierwszopiątkową spowiedź czy niedzielną Eucharystię w parafialnym kościele. A wszystko oczywiście w radosnym, salezjańskim klimacie, bo przecież sam Ksiądz Bosko często powtarzał, że chce swoich podopiecznych widzieć zawsze szczęśliwymi, zarówno teraz, jak i w wieczności.

Ostatni dzień półkolonii upłynął pod znakiem dziękczynienia – najpierw Bogu za Jego dobroć, bezpieczne przeżycie tego czasu, pogodę – a wyrazem tych podziękowań była Eucharystia w kościele, a następnie ludziom, bez których pomocy byłoby bardzo trudno zorganizować wydarzenie o takim rozmachu. Osoby, które zechciały odpowiedzieć na zaproszenie do wspólnego świętowania miały okazję zobaczyć przedstawienie, w którym wzięło udział ponad 120 aktorów, czyli praktycznie wszyscy półkoloniści, a także podziwiać sambę, której nauczyli się podczas warsztatów tanecznych. Podwórko przy domu Sióstr wypełniło się dość szczelnie tańczącymi dziećmi i obserwującymi ich z radością rodzicami. I w takim rodzinnym nastroju, po małym poczęstunku, nadszedł moment pożegnania, a właściwie przerwy, bo zapewne zobaczymy się ponownie w przyszłym roku.

s. Kinga Adamiak FMA