Wspólnota Sióstr Salezjanek w Garbowie Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki

„Coś” o wspólnym budowaniu… domu!

W niedalekiej krainie, za jedną górą, drugim pagórkiem, trzecim wąwozem, żył sobie pewien murarz… średniego wzrostu, ze średnim zarostem, ze średnią w szkole… średnią raczej… Wobec tych wszystkich „średnich”, miał jednak wielkie pragnienie – chciał zbudować DOM. Temu wielkiemu pragnieniu, towarzyszyła równie wielka determinacja i zdecydowanie. Podejmował więc niezliczoną ilość prób, aby zrealizować swoje marzenie – najpierw planując, potem gromadząc potrzebne materiały… i tu znowu wychodziło mu… no właśnie – średnio… ale nie poddawał się przeciwnościom, wytrwale zmierzał do celu.Aż pewnego dnia, kiedy plany były gotowe, materiały zgromadzone, siły zebrane, rozpoczął budowę. Najpierw wziął wiadro z wapnem, wysypał zawartość na ziemię, ale niestety, silny podmuch wiatru rozdmuchał cały materiał, a wraz z nim rozwiał pierwszą nadzieję budowy domu. Kolejną próbą było użycie spoiwa, wykonanego z kurzych jaj – słyszał od przyjaciół, że to bardzo trwały materiał, doskonale wiążący podłoże budowli. Wylał go zatem w miejscu, na którym miał powstać dom… ale i tym razem jego wysiłek nie przyniósł oczekiwanych rezultatów; wylane na ziemię białka bardzo szybko wsiąkły w piaszczysta glebę i ślad po nich zaginął… Nie zniechęcał się jednak kolejną porażką; podjął jeszcze jedną próbę. Pomyślał, że na podstawę domu musi użyć materiału cięższego niż wapno czy jajka. Przywiózł więc taczkę piachu ze żwirowni. Wysypał go na wyznaczonym miejscu, ale gdy ujrzał jak wiele ma w sobie kamieni, przebarwień, nierówności… ze złości wszedł na usypany kopczyk i zaczął z całych sił skakać po piachu, ze złością i goryczą. Kolejne jego skoki coraz bardziej ubijały rozsypany piasek. Wyczerpany, zniechęcony i rozgoryczony zasnął na miejscu budowy. A w nocy…

W nocy spadł deszcz… deszcz wczesny, wiosenny (por. Jk 5,7). Woda, kropla po kropli wsiąkała w piasek, przepływała pomiędzy kamieniami, łagodziła przebarwienia, mieszała się ze spoiwem z białek, dotarła do rozsypanego wapna i w ten sposób połączyła i utwardziła wszystkie materiały… „Nawiedziłeś ziemię i nawodniłeś, ubogaciłeś ją obficie… Tak przygotowałeś ziemię: bruzdy jej nawodniłeś, wyrównałeś skiby” (Ps 65,10n). Poranek przyniósł naszemu bohaterowi niespodziankę… nie była ona średnia, nie była nawet duża… była tak wielka, jak wielkim było pragnienie budowania. Nocny deszcz sprawił, że wszystkie materiały zespoliły się tak mocno, że powstał bardzo stabilny fundament, twardy jak skała, na której teraz, już bez przeszkód mógł budować swój upragniony dom.

Tak różne materiały, tak różnie wrażliwe, różnej ilości i objętości… gdyby znajdowały się obok siebie… pewnie do dziś stałyby osobno, nie użyte… ale kiedy zostały połączone, każde według swoich możliwości, powstała silna i trwała budowla.

Wspólnota jest rzeczywistością, którą łączy to, co najbardziej w nas kruche, to co nas różni, co w nas najuboższe… budowana jest co dnia przez drobne, codzienne gesty… ona jest ciałem modlitwy i miłosierdzia, ona leczy rany i przywraca życie, każdy może odnaleźć w niej swoje miejsce zgodnie ze swymi darami…A tym co stanowi spoiwo, tym deszczem wczesnym, deszczem późnym, który wszystko łączy, jednoczy i utwierdza, jest sam Bóg. Niech On nas prowadzi do pełnej komunii!